Świadectwa
Urodziłam piękną córeczkę
Bardzo długo modliłam się o potomstwo, którego nie mogliśmy się z mężem doczekać. Minęło 16 lat od naszego ślubu, ja byłam coraz starsza. Pewnego dnia mój wujek, ksiądz proboszcz z Tarnowa, dał mi obrazki, na których odwrocie była Nowenna o potrzebne łaski za przyczyną Sługi Bożego ojca Stanisława Papczyńskiego.
Zaczęłam ją natychmiast odprawiać w intencji uproszenia upragnionego potomstwa. Ostatniego dnia Nowenny zamówiłam Mszę św. o rychłą beatyfikację tego Sługi Bożego. Wkrótce zaszłam w ciążę i w dziewięć miesięcy później urodziłam córeczkę, która obecnie ma pięć lat. Chowa się dobrze i jest naszą pociechą po długich latach bezdzietnego pożycia małżeńskiego.
Uważam to za łaskę i jestem przekonana, ze wstawił się za nami ojciec Stanisław Papczyński, bo przecież taka zbieżność faktów i dat nie może być przypadkowa. Dlatego każdego roku, w imieniny córeczki, zamawiam Mszę św. dziękczynną i błagalną o rychłą beatyfikację Sługi Bożego ojca Stanisława Papczyńskiego. W sumieniu czuję się zobowiązana, aby napisać o tej łasce, aby dar, który otrzymałam, umacniał wiarę innych i przyczyniał się do większej czci wśród naszego narodu wobec tego "wybrańca Bożego i świętego Polaka, ojca Stanisława”.
Bardzo długo modliłam się o potomstwo, którego nie mogliśmy się z mężem doczekać. Minęło 16 lat od naszego ślubu, ja byłam coraz starsza. Pewnego dnia mój wujek, ksiądz proboszcz z Tarnowa, dał mi obrazki, na których odwrocie była Nowenna o potrzebne łaski za przyczyną Sługi Bożego ojca Stanisława Papczyńskiego.
Zaczęłam ją natychmiast odprawiać w intencji uproszenia upragnionego potomstwa. Ostatniego dnia Nowenny zamówiłam Mszę św. o rychłą beatyfikację tego Sługi Bożego. Wkrótce zaszłam w ciążę i w dziewięć miesięcy później urodziłam córeczkę, która obecnie ma pięć lat. Chowa się dobrze i jest naszą pociechą po długich latach bezdzietnego pożycia małżeńskiego.
Uważam to za łaskę i jestem przekonana, ze wstawił się za nami ojciec Stanisław Papczyński, bo przecież taka zbieżność faktów i dat nie może być przypadkowa. Dlatego każdego roku, w imieniny córeczki, zamawiam Mszę św. dziękczynną i błagalną o rychłą beatyfikację Sługi Bożego ojca Stanisława Papczyńskiego. W sumieniu czuję się zobowiązana, aby napisać o tej łasce, aby dar, który otrzymałam, umacniał wiarę innych i przyczyniał się do większej czci wśród naszego narodu wobec tego "wybrańca Bożego i świętego Polaka, ojca Stanisława”.
Wdzięczna matka Czesława
Odczułam niesamowitą pomocChcę poinformować, że po otrzymaniu książeczki dotyczącej całego życia o. Stanisława Papczyńskiego postanowiłam codziennie odmawiać Nowennę.
Pierwszą moją prośbą było to, abym wybrała dobrze szkołę, zdała do niej egzamin i została przyjęta. Od listopada ubiegłego roku modliłam się codziennie. W czerwcu, w dniu egzaminów, odczułam niesamowitą pomoc, natchnienie Ducha Świętego i szczęście, gdyż do mojej grupy byli przydzieleni nauczyciele z mojej szkoły podstawowej i oni mi bardzo pomogli. Przydział tych nauczycieli zawdzięczam o. Papczyńskiemu. Tak samo zdanie egzaminu ustnego z biologii; wylosowałam pytania, na które najlepiej znałam odpowiedzi. Całe egzaminy zdałam i zostałam przyjęta. Oprócz pomocy przy egzaminach, codziennie modliłam się o pomoc w szkole podstawowej, np. prosiłam ojca Stanisława o napisanie dobrze sprawdzianu, przy odpowiedzi, abym miała pytania, które umiem i wiele innych rzeczy dotyczących szkoły.
Naprawdę odczuwam pomoc o. Stanisława w każdej sytuacji i będę zawsze prosić Boga o to, aby dostąpił beatyfikacji. Z Bogiem.
Naprawdę odczuwam pomoc o. Stanisława w każdej sytuacji i będę zawsze prosić Boga o to, aby dostąpił beatyfikacji. Z Bogiem.
Dorota
Ułożyło się moje życie
Książeczkę „Sługa Boży o. Stanisław Papczyński” otrzymałam z Sanktuarium licheńskiego. Przeczytałam ją i odłożyłam do swoich książek. Z Lichenia również otrzymałam obrazek Matki Bożej Miłosierdzia z napisem: „Matko Miłosierdzia, módl się za nami”. Życie upływało i z biegiem czasu znalazłam się w bardzo trudnej sytuacji rodzinnej – syn mój chory, ja jestem w wieku 66 lat.
Pragnęłam sprzedać własny dom, kupić mieszkanie własnościowe, uporządkować swoje rodzinne sprawy. Napotkałam na wielkie trudności. Przez dłuższy czas nie rozwiązywałam swoich spraw, a one układały się opornie, jakby bez żadnych szans. Sprawy bardzo poważne, bardzo trudne - borykałam się. Jak się to stało, sama nie wiem, że sięgnęłam po książeczkę „Sługa Boży o. Stanisław Papczyński”. Na końcu książeczki jest Nowenna do Matki Bożej Niepokalanej w intencji otrzymania potrzebnych łask za przyczyną Sługi Bożego ojca Stanisława od Jezusa i Maryi Papczyńskiego. Przed każdym dniem nowenny brałam do ręki obrazek Matki Miłosierdzia i mawiałam 3 razy: „Matko Miłosierdzia, módl się za nami”, (...) a następnie dzień nowenny – od pierwszego do dziewiątego.
W czasie trwania nowenny sprzedałam korzystnie mój dom i kupiłam własnościowe mieszkanie - wygodne i ciepłe (centralne ogrzewanie). Niedaleko po drugiej stronie ulicy znajduje się kościół pw. Miłosierdzia Bożego, moja obecna parafia. Cieszy mnie fakt, że mam blisko do kościoła.
Książeczkę „Sługa Boży o. Stanisław Papczyński” otrzymałam z Sanktuarium licheńskiego. Przeczytałam ją i odłożyłam do swoich książek. Z Lichenia również otrzymałam obrazek Matki Bożej Miłosierdzia z napisem: „Matko Miłosierdzia, módl się za nami”. Życie upływało i z biegiem czasu znalazłam się w bardzo trudnej sytuacji rodzinnej – syn mój chory, ja jestem w wieku 66 lat.
Pragnęłam sprzedać własny dom, kupić mieszkanie własnościowe, uporządkować swoje rodzinne sprawy. Napotkałam na wielkie trudności. Przez dłuższy czas nie rozwiązywałam swoich spraw, a one układały się opornie, jakby bez żadnych szans. Sprawy bardzo poważne, bardzo trudne - borykałam się. Jak się to stało, sama nie wiem, że sięgnęłam po książeczkę „Sługa Boży o. Stanisław Papczyński”. Na końcu książeczki jest Nowenna do Matki Bożej Niepokalanej w intencji otrzymania potrzebnych łask za przyczyną Sługi Bożego ojca Stanisława od Jezusa i Maryi Papczyńskiego. Przed każdym dniem nowenny brałam do ręki obrazek Matki Miłosierdzia i mawiałam 3 razy: „Matko Miłosierdzia, módl się za nami”, (...) a następnie dzień nowenny – od pierwszego do dziewiątego.
W czasie trwania nowenny sprzedałam korzystnie mój dom i kupiłam własnościowe mieszkanie - wygodne i ciepłe (centralne ogrzewanie). Niedaleko po drugiej stronie ulicy znajduje się kościół pw. Miłosierdzia Bożego, moja obecna parafia. Cieszy mnie fakt, że mam blisko do kościoła.
Maria
Daje mi radość i pokój
Pragnę podzielić się (...) radością, jaka mnie spotkała i moją rodzinę. Ma to ścisły związek z odprawianiem przeze mnie Nowenny do Matki Bożej za przyczyną Czcigodnego Sługi Bożego ojca Stanisława od Jezusa i Maryi Papczyńskiego.
W wakacje 1998 roku odmawiałem tę Nowennę w intencji otrzymania jakiejkolwiek pracy na stażu dla mojej córki K., która ukończyła szkołę średnią i wybierała się na zaoczne studia. Podczas modlitwy, ostatniego dnia nowenny, moja córka otrzymała pracę w urzędzie miejskim na 3 miesiące, później jej przedłużono na pół roku, po mojej prośbie u znajomego. A gdy jej umowa dobiegała końca, znowu zwróciłam się z prośbą do Matki Bożej Niepokalanej za przyczyną Czcigodnego Sługi Bożego, nie szukając żadnych znajomości wśród ludzi. Modlitwa – nowenna okazała się skuteczna.
Gorliwie modliłam się, odmawiając Nowennę, przystąpiłam w tej intencji do Komunii św., prosząc o łaskę pracy dla mojej córki. I pod koniec maja córka moja otrzymała pracę (...). Umowę o pracę otrzymała na ½ roku, ale i tak wszyscy jesteśmy zadowoleni. Poza tym z innymi problemami też przez Nowennę zwracam się z prośbą i jest mi lżej znosić trudy życia codziennego. Ponadto wiem i jestem przekonana, że odprawianie Nowenny daje mi radość i pokój, a nade wszystko pomaga mi realizować plany moje ku radości Matki Bożej, świętych w niebie, oraz tu na ziemi dla dobra ludzi. Ja osobiście bardzo wierzę w moc odprawianej Nowenny.
Pragnę podzielić się (...) radością, jaka mnie spotkała i moją rodzinę. Ma to ścisły związek z odprawianiem przeze mnie Nowenny do Matki Bożej za przyczyną Czcigodnego Sługi Bożego ojca Stanisława od Jezusa i Maryi Papczyńskiego.
W wakacje 1998 roku odmawiałem tę Nowennę w intencji otrzymania jakiejkolwiek pracy na stażu dla mojej córki K., która ukończyła szkołę średnią i wybierała się na zaoczne studia. Podczas modlitwy, ostatniego dnia nowenny, moja córka otrzymała pracę w urzędzie miejskim na 3 miesiące, później jej przedłużono na pół roku, po mojej prośbie u znajomego. A gdy jej umowa dobiegała końca, znowu zwróciłam się z prośbą do Matki Bożej Niepokalanej za przyczyną Czcigodnego Sługi Bożego, nie szukając żadnych znajomości wśród ludzi. Modlitwa – nowenna okazała się skuteczna.
Gorliwie modliłam się, odmawiając Nowennę, przystąpiłam w tej intencji do Komunii św., prosząc o łaskę pracy dla mojej córki. I pod koniec maja córka moja otrzymała pracę (...). Umowę o pracę otrzymała na ½ roku, ale i tak wszyscy jesteśmy zadowoleni. Poza tym z innymi problemami też przez Nowennę zwracam się z prośbą i jest mi lżej znosić trudy życia codziennego. Ponadto wiem i jestem przekonana, że odprawianie Nowenny daje mi radość i pokój, a nade wszystko pomaga mi realizować plany moje ku radości Matki Bożej, świętych w niebie, oraz tu na ziemi dla dobra ludzi. Ja osobiście bardzo wierzę w moc odprawianej Nowenny.
Grażyna z Chełma
Nie było szans na przeżycie
To było cudowne uratowanie mojego życia. Jestem matką czworga dzieci. Ostatnie tygodnie ciąży leżałam w szpitalu i wtedy moja mama przyniosła mi książeczkę „Owoce modlitwy”. Natychmiast zaczęłam odmawiać Nowennę do Matki Bożej Niepokalanej za przyczyną Czcigodnego Sługi Bożego ojca Stanisława od Jezusa i Maryi Papczyńskiego.
Nastąpił poród i ogromne komplikacje spowodowały, że moje szanse na przeżycie były żadne, istniała groźba śmierci mojej i moich nienarodzonych synów bliźniaków. Ale wszystko skończyło się dobrze, wszyscy przeżyli. Lekarz przeprowadzający cesarskie cięcie stwierdził, że to nie jest zasługa lekarzy, lecz cud Boży. Jestem przekonana, że to moja wiara w Matkę Boską i opieka ojca Stanisława Papczyńskiego uratowały mi życie.
Moi synowie byli wcześniakami, więc groźba długiego pobytu w szpitalu przeraziła mnie, bo w domu były dwie córeczki. Znowu zaczęłam odmawiać Nowennę, i synowie szybko przybierali na wadze, zdrowieli. Ja też czułam się coraz lepiej. Znowu cud: po 12 dniach byliśmy w domu.
Dziękuję Matce Najświętszej oraz Czcigodnemu Słudze Bożemu ojcu Stanisławowi, od którego doznałam opieki. Jestem przekonana o jego świętości.
To było cudowne uratowanie mojego życia. Jestem matką czworga dzieci. Ostatnie tygodnie ciąży leżałam w szpitalu i wtedy moja mama przyniosła mi książeczkę „Owoce modlitwy”. Natychmiast zaczęłam odmawiać Nowennę do Matki Bożej Niepokalanej za przyczyną Czcigodnego Sługi Bożego ojca Stanisława od Jezusa i Maryi Papczyńskiego.
Nastąpił poród i ogromne komplikacje spowodowały, że moje szanse na przeżycie były żadne, istniała groźba śmierci mojej i moich nienarodzonych synów bliźniaków. Ale wszystko skończyło się dobrze, wszyscy przeżyli. Lekarz przeprowadzający cesarskie cięcie stwierdził, że to nie jest zasługa lekarzy, lecz cud Boży. Jestem przekonana, że to moja wiara w Matkę Boską i opieka ojca Stanisława Papczyńskiego uratowały mi życie.
Moi synowie byli wcześniakami, więc groźba długiego pobytu w szpitalu przeraziła mnie, bo w domu były dwie córeczki. Znowu zaczęłam odmawiać Nowennę, i synowie szybko przybierali na wadze, zdrowieli. Ja też czułam się coraz lepiej. Znowu cud: po 12 dniach byliśmy w domu.
Dziękuję Matce Najświętszej oraz Czcigodnemu Słudze Bożemu ojcu Stanisławowi, od którego doznałam opieki. Jestem przekonana o jego świętości.
Wdzięczna Renata
Dziękuję ci, ojcze Papczyński
Mam 22 lata i jestem studentką. Chciałabym powiadomić o zbawiennej mocy o. Papczyńskiego.
Mam 22 lata i jestem studentką. Chciałabym powiadomić o zbawiennej mocy o. Papczyńskiego.
Moja siostra w tym roku w marcu obroniła pracę magisterską. Zrobiła to wcześniej niż inni, gdyż chciała zdobyć lepszą pracę. Była bardzo dobrą studentką, więc cała rodzina nie miała wątpliwości, że powinna coś znaleźć. Niestety, „zaczęły się schody”. Mimo że zna 3 języki i jej kierunek studiów jest bardzo poważny, nie mogła znaleźć pracy. Doszło nawet do takiego absurdu, iż powiedziano jej, że jest zbyt wykształcona. Moja siostra załamała się.
W domu coraz częściej były kłótnie. Wszyscy chodzili podenerwowani. W kwietniu moja siostra znalazła ofertę szkoły, która przygotowuje ją do pracy, którą chciała zawsze wykonywać – do służby cywilnej. Złożyła dokumenty, została zakwalifikowana i... poszła na pierwszy etap egzaminu. Wróciła z niego załamana. Do szkoły złożyło papiery 600 osób, a miejsc było 60. Moja siostra z góry zapowiedziała, że nie przejdzie dalej.
Wtedy to zaczęłam odmawiać Nowennę do Matki Bożej, którą dostałam dawno temu od mojej babci. Odmawiałam ją przez cały czas egzaminów mojej siostry. Każdy etap przechodziła pozytywnie. W poniedziałek dowiedziała się, że jest na liście przyjętych do szkoły. Wierzę, że sprawił to o. Papczyński. On wyprosił u Boga wiarę i siłę mojej siostrze, aby przetrzymała tę próbę.
W domu coraz częściej były kłótnie. Wszyscy chodzili podenerwowani. W kwietniu moja siostra znalazła ofertę szkoły, która przygotowuje ją do pracy, którą chciała zawsze wykonywać – do służby cywilnej. Złożyła dokumenty, została zakwalifikowana i... poszła na pierwszy etap egzaminu. Wróciła z niego załamana. Do szkoły złożyło papiery 600 osób, a miejsc było 60. Moja siostra z góry zapowiedziała, że nie przejdzie dalej.
Wtedy to zaczęłam odmawiać Nowennę do Matki Bożej, którą dostałam dawno temu od mojej babci. Odmawiałam ją przez cały czas egzaminów mojej siostry. Każdy etap przechodziła pozytywnie. W poniedziałek dowiedziała się, że jest na liście przyjętych do szkoły. Wierzę, że sprawił to o. Papczyński. On wyprosił u Boga wiarę i siłę mojej siostrze, aby przetrzymała tę próbę.
Dziękuję Ci, o. Papczyński!!!
Emilia
Nawet mój mąż zmienił się
Byłam chora, cierpiałam na różne dolegliwości i nie miałam sił do pracy. Zrobiłam badania lekarskie, a wyniki okazały się fatalne. Lekarze zapowiadali długie leczenie i pobyt w szpitalu. Tymczasem mąż nie chciał słyszeć o leczeniu i stał się dla mnie niezmiernie przykry. Choroba ciągnęła się już ponad 2 lata i mój stan był coraz gorszy. Znalazłam się w beznadziejnej sytuacji. Zastanawiałam się jak żyć, czy w ogóle nie przerwać tego sporadycznego leczenia. Mąż denerwował się i nie chciał dawać pieniędzy na leki. Obchodził się ze mną naprawdę okrutnie. Taka zrezygnowana poszłam do kościoła. Było to w adwencie, wydaje mi się, że 8 grudnia, w święto Niepokalanego Poczęcia. Po Mszy św., zbolała, umęczona i chora, siedziałam jeszcze w kościele myśląc, co robić dalej. Nagle na ławce zauważyłam jakąś kartkę z modlitwą. Była to Nowenna do Sługi Bożego ojca Stanisława Papczyńskiego. Zaczęłam z wiarą i nadzieją odmawiać ją w kościele, a potem w domu. I wszystko zaczęło zmieniać się na dobre. Najpierw wstąpił we mnie spokój i zaufanie do Boga. Już nie denerwowałam się i nie rozpaczałam. Potem bardzo szybko powracałam do zdrowia. W końcu przeprowadziłam badania i okazało się, że mam pozytywne wyniki. Powoli zmienił się też mój mąż. A ja stałam się jeszcze bardziej wierząca i nauczyłam się pokładać w Bogu coraz większą nadzieję. Teraz często proszę Sługę Bożego ojca Stanisława o wstawiennictwo w wielu sprawach.
W tym roku moja córka z religii dostała „zero”. Ksiądz zdenerwował się, że nic nie umie i kazał jej przez wakacje poduczyć się. Córka w ogóle się tym nie przejęła i wcale nie chciała słyszeć o nauce religii w wakacje. Znowu zaczęłam odmawiać Nowennę i nagle córka zaczęła uczyć się religii; we wrześniu zdała poprawkę na czwórkę.
Byłam chora, cierpiałam na różne dolegliwości i nie miałam sił do pracy. Zrobiłam badania lekarskie, a wyniki okazały się fatalne. Lekarze zapowiadali długie leczenie i pobyt w szpitalu. Tymczasem mąż nie chciał słyszeć o leczeniu i stał się dla mnie niezmiernie przykry. Choroba ciągnęła się już ponad 2 lata i mój stan był coraz gorszy. Znalazłam się w beznadziejnej sytuacji. Zastanawiałam się jak żyć, czy w ogóle nie przerwać tego sporadycznego leczenia. Mąż denerwował się i nie chciał dawać pieniędzy na leki. Obchodził się ze mną naprawdę okrutnie. Taka zrezygnowana poszłam do kościoła. Było to w adwencie, wydaje mi się, że 8 grudnia, w święto Niepokalanego Poczęcia. Po Mszy św., zbolała, umęczona i chora, siedziałam jeszcze w kościele myśląc, co robić dalej. Nagle na ławce zauważyłam jakąś kartkę z modlitwą. Była to Nowenna do Sługi Bożego ojca Stanisława Papczyńskiego. Zaczęłam z wiarą i nadzieją odmawiać ją w kościele, a potem w domu. I wszystko zaczęło zmieniać się na dobre. Najpierw wstąpił we mnie spokój i zaufanie do Boga. Już nie denerwowałam się i nie rozpaczałam. Potem bardzo szybko powracałam do zdrowia. W końcu przeprowadziłam badania i okazało się, że mam pozytywne wyniki. Powoli zmienił się też mój mąż. A ja stałam się jeszcze bardziej wierząca i nauczyłam się pokładać w Bogu coraz większą nadzieję. Teraz często proszę Sługę Bożego ojca Stanisława o wstawiennictwo w wielu sprawach.
W tym roku moja córka z religii dostała „zero”. Ksiądz zdenerwował się, że nic nie umie i kazał jej przez wakacje poduczyć się. Córka w ogóle się tym nie przejęła i wcale nie chciała słyszeć o nauce religii w wakacje. Znowu zaczęłam odmawiać Nowennę i nagle córka zaczęła uczyć się religii; we wrześniu zdała poprawkę na czwórkę.
Czcigodny ojcze Stanisławie, za wszystko dziękuję!
Niegodna Bronisława
Jestem wdzięczna, że nabrałam nadziei i wiary
Już od 17 lat jestem matką. Najpierw urodziłam 2 córeczki, a w 1988 roku przyszedł na świat syn. Cieszyliśmy się bardzo. Niestety, po roku zaczął chorować. Musiał przejść na dietę bezglutenową. Wymagał bardzo troskliwej opieki. Dziecko skończyło dwa lata i mimo diety jego stan zdrowia nie rokował żadnej poprawy. Było mi niezwykle ciężko. W dodatku mąż nie chciał mi w niczym pomóc. Często zaglądał do kieliszka. Wszystko to sprawiło, że załamałam się psychicznie. Mój niepokój powiększył się, kiedy na piersiach pojawiły się bolesne guzy. Zaczęłam się bardzo martwić.
Wówczas otrzymałam z Lichenia książeczkę o Słudze Bożym Stanisławie Papczyńskim z informacją, że za jego pośrednictwem można prosić o różne łaski. Przyszła mi myśl, że może i ja spróbuję. Zaczęłam więc codziennie modlić się do Boga o łaskę zdrowia za przyczyną Sługi Bożego ojca Stanisława. Od tamtej pory stałam się spokojniejsza, chociaż wciąż miałam jeszcze piersi opuchnięte i obolałe. W niespełna rok od tamtego czasu ponownie zaszłam w ciążę. Mimo dużych żylaków i obaw ginekologa ciąża zakończyła się szczęśliwie. Zginęły bolesne guzy. W samo Boże Narodzenie przyszła na świat nasza córeczka. Cały czas karmiłam ją piersią. Dziś czuję się zdrowa i szczęśliwa.
Chcę podziękować Bogu oraz Słudze Bożemu ojcu Stanisławowi Papczyńskiemu za wstawiennictwo, że w tamtych chwilach nie załamałam się całkowicie, a wręcz przeciwnie, nabrałam nadziei oraz wiary, że Bóg pozwoli mi żyć.
Serduszko Damianka
Cztery lata temu zostałem tatusiem kochanego i najpiękniejszego synka - Damianka. Kiedy się urodził, byliśmy z żoną najszczęśliwszymirodzicami. Przecież mieliśmy wymarzone dziecko. Niestety, niezmącona radość trwała krótko. Po tygodniu dowiedzieliśmy się, że naszskarb ma bardzo chore serduszko.
Zaczął się dla nas koszmar. Nasz synek pierworodny zaczął swoje życie od bólu i cierpienia. Każdego dnia nadchodziły nowe,niepokojace wieści o stanie jego zdrowia. Z dnia na dzień stawały się bardziej niepomyslne. Po dwóch miesiącach pobytu synka wszpitalu, po licznych badaniach i leczeniu lekarze powiadomili nas, że nasz Damianek nie ma szans na przeżycie. Jakby świat się dla nasw tym momencie zawalił. Przeżyliśmy tragedię i rozpacz nie do opisania.
Własnie wtedy jakby mi ktoś wyszeptał do ucha: "Poproś tę, którą wszyscy powiniśmy prosić". Gdy zrozumiałem sens tegoduchowego przesłania - uspokoiłem się. Poczułem pewność, że nasza Licheńska Mateńka pomoże naszemu synkowi. Zaczęliśmy siegorąci i żarliwie modlić. W Licheniu odprawiane były Msze św. o życie i zdrowie synka.
W niedługim czasie, po skomplikowanych badaniach, które same w sobie były zagrożeniem dla życia dziecka, ordynator oddziałuzaprosiła nas na rozmowę. Z drżeniem serca spodziewaliśmy sie najgorszego, usłyszeliśmy jednak słowa: "Musieliście się państwo chybadużo modlić, bo to prawdziwy cud." Po tych słowach wyjaśniła nam, w jaki sposób będzie przebiegać leczenie i jakie zabiegi będaprzeprowadzane. Okazało się bowiem, że badania, które miały potwierdzić niecelowość dalszego, intensywnego leczenia wykazały cośprzeciwnego: nastapiły zmiany w pracy serca. Otworzyły one drogę do dalszego leczenia i rehabilitacji.
Dziś nasz Damianek ma cztery latka, ubytki w jego małym serduszku same się wypełniły, organizm zaczął normalnie pracować. Powrodzonej wadzie serca został tylko mały otworek, który ciągle się pomniejsza i nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla zdrowiasynka.
O Matko Boża Licheńska! Tak wielki dar nam uczyniłaś! Błagamy Cię o dalszą opiekę nad naszym Damiankiem i nad nami.
Marek O.woj. opolskie, 2003 r.
To cud
Moja córka Lidia mieszka w Polsce, z dala ode mnie. Niestety, jesienią zatruła się grzybami. Jej stan był bardzo cięzki, prawie beznajdziejny. Wiele dni leżała nieprzytomna, nie reagowała na żadne bodźce. Lekarze w klinice twierdzili, że tylko cud może ją uratować.
Modliliśmy się. Moja siostra, Danuta, miezkająca w Polsce, zamówiła w Licheniu Msze św. w intencji Lidii. Ja tu - w Ziemi Świętej - łączyłam się modlitwą z trwającymi w Licheniu modłami. Ósmego dnia córka odzyskała przytomność. Odetchnęliśmy. Okazało sie jednak, że radość była przedwczesna - Lidia była sparaliżowana, a nerki nie podjęły pracy.
Przyjechałam do Polski, do Wrocławia, tam, gdzie leżała moja córka. Żal było patrzeć, co stało się z młodą, pełną życia dziewczyną. Zmartwiona, nie czuwałam przy jej łóżku, tylko pojechałam na pielgzrymkę do Matki Bożej. Koleżanki dziwiły się, że zostawiam córkę, ale odczuwałam ogromną potrzenę modlitwy przed Cudownym Wizerunkiem Matki Bożej. Gdy klęczałam przed ołtarzem, zanosiłam się od płaczu. Po powrocie do Wrocławia do kliniki usłyszałam, że stan Lidii się poprawił. Nerki podjęły pracę wtedy, gdy sie tak żarliwie modliłam w Licheniu.
Córka jeszcze długo chorowała, była rehabilitowana. Wróciłam do pracy do Izraela, by móc jej pomagać materialnie. Po wielu miesiącach Lidzia zaczęła chodzić i funkcjonowała normalnie z wyjątkiem słuchu. Słuch utraciła. Dowiadywałam się w różnych ośrodkach, jakie są szanse przywrócenia jej słuchu. Mówiono mi o Singapurze, o Japonii, o Stanach Zjednoczonych, ale to przeciez było finansowo nieosiągalne dla zwykłego człowieka pracy.
Dalej modliliśmy się do Matki Bożej - Licheńskiej Uzdrowicielki. I tym razem pomoc nadeszła! Tam, w kraju, 6 grudnia 2005 r. zoperowano Lidzię, załóżono jej implanty słuchu i oto otrzymała list od córki: "Mamo, słyszę! Słyszę gwar uliczny, słyszę śpiew ptaków, słyszę, słyszę!!!" Prawdą jest, że słuch wrócił w 65%, ale są szanse, że będzie lepiej.
Jedna stła się wymodlony cud! Dziękujemy Ci, Matki Boża Licheńska.
AlfredaIzrael, 2006 r.
Dziadek Teofil
Od ponad półwiecza mieszkamy poza granicami naszego ojczystego kraju. Zawierucha wojenna sprawiła, że znaleźliśmy się naterenach Związku Radzieckiego. Dookoła obcy ludzie, obca mowa, inne obyczaje. Kościoły zamknięte... Tylko w domu rozmawialiśmypo polsku i modliliśmy się. Wieści z kraju przychodzily do nas rzadko.Niedawno doczekalismy się otwarcia granicy. Zaczęły naplywać listy i wiadomości z ojczystych stron. Nieśmiało powiało wolnością.Pozwolono nam na remont zamkniętego kościoła, zaczęto odprawiać nabożeństwa.
Nie da się opisać, z jaką radością uczęszczamy na wspólne modlitwy i Mszę świetą! Wiara i nadzieja odżyły!
Tylko nasz dziadek Teofil nie chciał się z nami modlić. Nie pomagały nasze prośby i łzy. Słyszeliśmy ciągle: "Nie pójdę. Kościół mi niepotrzebny!"
Wraz z korespondencją z kraju, trafiły do nas wiadomości o Sanktuarium słynącym cudami, o Matce Bożej, Bolesnej Królowej Polski z Lichenia. Zdobyliśmy adres Sanktuarium i napisaliśmy list z prośbą o odprawienie mszy w intencji nawrócenia dziadka.
Jest on juz stareńki, coraz slabszy, coraz częściej zapada na zdrowiu, poleguje. Martwiłam się o niego. Kocham go - nie chcialabym, byodszedł z tego świata nie pojednany z Bogiem.
Otrzymalam z Lichenia zawiadomienie o przyjęciu intencji. Dziadek znowu źle się czuł, prawie nie wstawał z łóżka. Chciałam sprowadzićdo niego księdza, dać choremu okazję wyspowiadania się. Dziadek trwał jednak w uporze i nie wyrażał na to zgody.
- Matko Boża Licheńska, spraw, by przejrzał, by zrozumiał swój błąd - prosiłam na modlitwie.
Minęło parę dni. Pewnego ranka dziadek wstał i skierował się do wyjścia.
- Dokąd idziesz? - zapytałam.
- Do kościola. Wyspowiadać się - odparł.
Jak powiedział, tak zrobił. Przyjął też Komunię świętą. Do domu wrócił pogodniejszy, a i zdrowie jego nieco sie poprawiło.
Z radością spieszę donieść, że za przyczyną Matki Bożej Licheńskiej po pięćdziesięciu latach obojętności religijnej i nieobecności wkościele, znowu jedna dusza wróciła do Boga.
Jadwiga B., Białoruś, 1991 r.
Zaufać Matce Bożej
Czułem się źle, bardzo źle. Za namową rodziny zgłosiłem się do szpitala. Diagnoza odpowiadała memu samopoczuciu. Stwierdzono ciężką niedomykalność aortalnej, zmiany w naczyniach wieńcowych, chorobę niedokrwienną serca, nadciśnienie tętnicze i innenieprawidłowości. Zakwalifikowano mnie do zabiegu kardiologicznego.
Na operację czekałem w szpitalu dwa tygodnie. Czas ten wykorzystałem na pojednanie się z Panem Bogiem, z rodziną i znajomymi. Odmówiłem niezliczoną ilość modlitw i różańców świętych prosząc Matkę Bożą Licheńską o potrzebne łaski. Matka Boża mniewysłuchała, tego jestem pewien.
Na stół operacyjny trafiłem 1 lutego 2000 roku. Operacja była ciężka, trwała pięć godzin. Obudziłem się następnego dnia tylko nachwilę i - straciłem przytomnośc na trzy miesiące. Podczas śpiączki dokonywano dializy nerek, walczono z opuchlizną całego ciała, zapobiegano krwotokom. Wszystkie narządy wewnętrzne były chore, wymagały leczenia i nadzoru. Żona i dwoje mych dzieci moglisię tylko modlić - czynili to gorliwie i z ufnością.
Ze śpiączki zbudziłem się z końcem maja. Wtedy jednak zaczęła się dla mnie bolesna gehenna: wężyki przez brzuch do pęcherza, przeznos do żołądka, z respiratora przez krtań do płuc i wiele innych podłączeń. Schudłem do czterdzieściu pięciu kilogramów (przedoperacją ważyłem osiemdziesiąt dwa). Codziennie odsysano mi z płuc płyn utrudniający oddychanie. Dokarmianie było utrudnione,gdyż podświadomie podczas snu wyrywałem sobie rurki. Bardzo cierpiałem. Zauważyłem, że nawet lekarze przestali wierzyć w me wyzdrowienie.
Taki stan utrzymywał się do połowy sierpnia. Wtedy właśnie żona z córką pojechały do sanktuarium do Lichenia. Błagały o me zdrowieMatkę Bożą oraz poprosiły o odprawienie przed Cudownym Obrazem mszy w mojej intencji. Wróciły do mnie z oplatkiem dla chorych i wodą z licheńskiego źródełka.
Przeżywałem kryzys. Straciłem sluch, smak i czucie w nogach. Żona zrobiła na mnie znak krzyża licheńską wodą, spożyłem kawałek opłatka i modliliśmy się wspólnie do Licheńskiej Uzdrowicielki. Wtedy właśnie spłynęła na mnie dziwna ulga, nadzieja wstąpiła do mego umęczonego serca i zrozumiałem, że nie jestem sam, gdyż znalazłem się pod opieką Matki Bożej. Poczulem się bezpieczny.
Po tygodniu rozpoczął sie proces zdrowienia. 28 sierpnia podjęto udaną probę odłączenia mnie od respiratora. Znów oddychałem samodzielnie. Stopniowo zaczęto odłączać wszystkie niezbędne dotąd przewody. 13 września przewieziono mnie do innego szpitalana rehabilitację. W marcu 2002 r. stanąłem na własnych nogach (przy pomocy chodzika). We wrześniu tego roku udałem się z żonądo Lichenia. Przed obrazem Matki Bożej Licheńskiej dziękowałem za cud uzdrowienia. Modliłem się i dziękowałem za doznaną łaskę już bez kul, bez chodzika, tylko o lasce.
Z laską chodzę do dziś, ale mimo tego mogę pieszo pokonywać znaczne odległości, mogę wykonywać lekkie prace, a nawetprowadzić samochód. Z całego serca dziękuję Ci Matuchno nasza - Matko Boża Licheńska. Nie ustanę w dziękczynieniu do końca mychdni.
Piotr T.
woj,. dolnośląskie
2005 r.
.
Na operację czekałem w szpitalu dwa tygodnie. Czas ten wykorzystałem na pojednanie się z Panem Bogiem, z rodziną i znajomymi. Odmówiłem niezliczoną ilość modlitw i różańców świętych prosząc Matkę Bożą Licheńską o potrzebne łaski. Matka Boża mniewysłuchała, tego jestem pewien.
Na stół operacyjny trafiłem 1 lutego 2000 roku. Operacja była ciężka, trwała pięć godzin. Obudziłem się następnego dnia tylko nachwilę i - straciłem przytomnośc na trzy miesiące. Podczas śpiączki dokonywano dializy nerek, walczono z opuchlizną całego ciała, zapobiegano krwotokom. Wszystkie narządy wewnętrzne były chore, wymagały leczenia i nadzoru. Żona i dwoje mych dzieci moglisię tylko modlić - czynili to gorliwie i z ufnością.
Ze śpiączki zbudziłem się z końcem maja. Wtedy jednak zaczęła się dla mnie bolesna gehenna: wężyki przez brzuch do pęcherza, przeznos do żołądka, z respiratora przez krtań do płuc i wiele innych podłączeń. Schudłem do czterdzieściu pięciu kilogramów (przedoperacją ważyłem osiemdziesiąt dwa). Codziennie odsysano mi z płuc płyn utrudniający oddychanie. Dokarmianie było utrudnione,gdyż podświadomie podczas snu wyrywałem sobie rurki. Bardzo cierpiałem. Zauważyłem, że nawet lekarze przestali wierzyć w me wyzdrowienie.
Taki stan utrzymywał się do połowy sierpnia. Wtedy właśnie żona z córką pojechały do sanktuarium do Lichenia. Błagały o me zdrowieMatkę Bożą oraz poprosiły o odprawienie przed Cudownym Obrazem mszy w mojej intencji. Wróciły do mnie z oplatkiem dla chorych i wodą z licheńskiego źródełka.
Przeżywałem kryzys. Straciłem sluch, smak i czucie w nogach. Żona zrobiła na mnie znak krzyża licheńską wodą, spożyłem kawałek opłatka i modliliśmy się wspólnie do Licheńskiej Uzdrowicielki. Wtedy właśnie spłynęła na mnie dziwna ulga, nadzieja wstąpiła do mego umęczonego serca i zrozumiałem, że nie jestem sam, gdyż znalazłem się pod opieką Matki Bożej. Poczulem się bezpieczny.
Po tygodniu rozpoczął sie proces zdrowienia. 28 sierpnia podjęto udaną probę odłączenia mnie od respiratora. Znów oddychałem samodzielnie. Stopniowo zaczęto odłączać wszystkie niezbędne dotąd przewody. 13 września przewieziono mnie do innego szpitalana rehabilitację. W marcu 2002 r. stanąłem na własnych nogach (przy pomocy chodzika). We wrześniu tego roku udałem się z żonądo Lichenia. Przed obrazem Matki Bożej Licheńskiej dziękowałem za cud uzdrowienia. Modliłem się i dziękowałem za doznaną łaskę już bez kul, bez chodzika, tylko o lasce.
Z laską chodzę do dziś, ale mimo tego mogę pieszo pokonywać znaczne odległości, mogę wykonywać lekkie prace, a nawetprowadzić samochód. Z całego serca dziękuję Ci Matuchno nasza - Matko Boża Licheńska. Nie ustanę w dziękczynieniu do końca mychdni.
Piotr T.
woj,. dolnośląskie
2005 r.
.
Świadectwa pochodzą ze strony http://www.lichen.pl/pl/247/swiadectwa
http://www.lichen.pl/pl/240/ksiega_lask
http://www.lichen.pl/pl/220/zrodelko
http://www.lichen.pl/pl/240/ksiega_lask
http://www.lichen.pl/pl/220/zrodelko


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz